Idąc tym samym tropem pisze teraz o naszych szanownych panach - aktorach. Podobnie jak z ulubionymi aktorkami, aktorów tez raczej bardziej ulubionych mam po 40-tce. I oczywiście tutaj na liscie powinni od razu znaleźć się Al Pacino, Robert De Niro i Alan Rickman. To moja niepodważalna trójeczka.

Do tej wybornej mieszanki mogę dodać bez wahania Morgana Freemana, Sean Connery, Roberta Redforda, Anthony Hopkinsa, Liama Neesona, Eda Harrisa, Robin Williams Sama Neila, czy Clinta Eastwooda.

Z polskich geniuszy aktorskich to bez wątpienia Jan Frycz, Marek Konrad, Piotr Fronczewski, Janusz Gajos, Jerzy Stuhr czy Krzysztof Kolberger.

Młodych ulubionych aktorów nie mam za wielu. Raczej podobało mi się ich pare kreacji i tyle, nie za bardzo nawet umiałabym wymienić.

Kolejną grupą sa panowie troche po 30-tce troche po 40-tce tu też bym wymieniła pare ciekawych nazwisk Edward Norton (nie przepadam za nim ale stworzył kilkanaście naprawdę świetnych ról) Brad Pitt, Colin Firth, Hugh Grant, Johny Depp, Keanu Reeves Jude Law, z młodszych to może Jared Leto.
Co do polskich panów dodałabym pana Szyca, Adamczyka,genialnego Chyre.
No nie zapomniałabym o francuzie Jenie Reno.

Jeśli chodzi o panów to naprawdę mam wiele ciekwych nazwisk, nie da się ich wszystkich wymienić. Ale ta grupa zaczyna się raczej po 40-tce. I jeśli u pań aktorek znalazłam pare ciekawych młodych nazwisk, to nowe pokolenie aktorskich gentelmenów mnie nie czaruje.